Julian Kornhauser Wiersze Jarosław Mikołajewski Opowiadania Jacek Napiórkowski Nagroda Nowej Okolicy Poetów 2007 Marek K. E. Baczewski Wiersze Marek K. E. Baczewski Małe prozy Marek K. E. Baczewski Ja, dwa wielbłądy Od książek, które szanuję, oczekuję refleksji na mój temat. Z Markiem K. E. Baczewskim rozmawia Jacek Durski Liryka Julian Kornhauser . Sortuj: najpopularniejsze alfabetycznie. wiersze Julian Kornhauser. Współczesno ść Ciało Czary Czas W spektaklu widzowie usłyszeli głos aktora Krzysztofa Kowalewskiego w nagranym monologu na temat kazania ks. Piotra Skargi o Szymonie z Trydentu z XV wieku, w którym jest zapis oskarżenia Żydów o mord rytualny. Puentą przedstawienia była prezentacja „Wiersza o zabiciu doktora Kahane” Juliana Kornhausera. Wiersze u-ciszone Prolegomena do badań nad ciszą w wierszach Juliana Kornhausera Silenced Poems: Preliminary Considerations on Quietness in Julian Kornhauser’s Poems Kornhauser Julian - Przemówienie; Zdzisław Pruss - studniówka; JAROMIR NOHAVICA - Litania u schyłku wieku; Czesław Miłosz -Tak mało; Jan Rybowicz - ”Ten wiersz napisałem ja” Zbigniew Herbert - NIEDŹWIEDZIE; MOJA NIEDZIELNA KARTKA Z KALENDARZA; Słowa - / Z blogu "Królestwo MaB" / Tadeusz Boy Żeleński - Pieśń o mowie naszej Relevant books, articles, theses on the topic 'Aluzje literackie.' Scholarly sources with full text pdf download. Related research topic ideas. do specjalisty doktora K. długo rozmawiali o cierpieniach . Morela zanim wyjechał Polacy myśleli że doktor donosi . no to go zabili wredni polscy bandyci Chorągiew wznieś! Szeregi mocno zwarte! Już trąbka gra, to apel nasz ostatni! Do boju gotów jest już każdy z nas! uczy Morel śpiewać gzGuThn. KŁAMSTWO KIELECKIE Z "WIERSZEM O ZABICIU DR KAHANE W TLE". POGROM UBECKI A NIE KIELECKI. "DZIELNI CHŁOPCY Z ORZEŁKAMI NA CZAPKACH DOBIJAJĄ DZIEWCZYNKI ŻYDOWSKIE RURKAMI NA ODLEW" - JULIAN KORNHAUSER - WIERSZ O ZABICIU DR KAHANE. WYROKI ZZA BIURKA ŻYDOWSKICH ZBRODNIARZY UB I MO. ŻYDOWSKI KAT UB ADAM HUMER WYDAWAŁ ZZA BIURKA DYSPOZYCJE "POGROMU KIELECKIEGO". "DZIELNI CHŁOPCY Z ORZEŁKAMI NA CZAPKACH DOBIJAJĄ DZIEWCZYNKI ŻYDOWSKIE RURKAMI NA ODLEW" - JULIAN KORNHAUSER - "WIERSZ O ZABICIU DR KAHANE". To nie „mieszczanie kielczanie” zabili doktora Kahanego (i inne ofiary tzw. "pogromu kieleckiego" 4 VII 1946 r.), lecz Żydzi z MO i KBW.. Na rozkaz! Wśród „morderców zza biurka” byli ludzie różnych narodowości, Polacy, Ukraińcy (np. tow. Adam Umer, potem znany jako Adam Humer żydowski kat ) i Rosjanie, a także inni Żydzi. ADAM HUMER - STALINOWSKI ZBRODNIARZ WOJENNY, ŻYD - SKAZANY W III RP W stalinowskiej Polsce jeden z najbardziej wpływowych, a zarazem okrutnych ubeków. Był panem życia i śmierci wielu polskich patriotów. Jego nazwisko budziło wśród więźniów bezpieki powszechną grozę. Adam Humer prowadził najważniejsze dla komunistycznej partii i państwa śledztwa polityczne - pisze Tadeusz Płużański w artykule dla To on nadzorował sprawy przeciwko powojennemu antykomunistycznemu podziemiu: pięciu kolejnym zarządom Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość oraz trzem komendom Narodowych Sił Zbrojnych. To on rozpracowywał opozycyjne Polskie Stronnictwo Ludowe, przesłuchując jej prezesa Stanisława Mikołajczyka. Większość śledztw kończyła się wyrokami śmierci podczas sfingowanych procesów. Adam Humer zatwierdził akt oskarżenia wobec rtm. Witolda Pileckiego, zamordowanego następnie strzałem w tył głowy w więzieniu mokotowskim w Warszawie. Taka sama śmierć spotkała też przedwojennego polityka narodowego Adama Doboszyńskiego, nad którym Humer znęcał się ze szczególnym bestialstwem. Innego narodowca - Tadeusza Łabędzkiego 9 czerwca 1946 r. zakatował na śmierć, a jego ciało zostało następnie wywiezione potajemnie z aresztu przy ul. Rakowieckiej i zrzucone do bezimiennego dołu śmierci na warszawskiej "Łączce". Adam Humer osobiście torturował również więźniów-księży, w tym ordynariusza kieleckiego, biskupa Czesława Kaczmarka, któremu podczas pokazowego procesu komuniści zarzucili szpiegostwo na rzecz Stanów Zjednoczonych i Watykanu. Tego, jak zniszczyć człowieka, uczył się w swojej prawdziwej ojczyźnie: ZSRS, prawdopodobnie w eksperymentalnej jednostce zajmującej się "praniem mózgu": obozie NKWD nr 388 w Stalinogorsku (dziś Nowomskowsk w środkowej Rosji). DZIAŁALNOŚĆ ANTYPOLSKA Adam Humer urodził się w 1917 r. w Camden w USA jako Adam Teofil Umer, w polsko-żydowskiej rodzinie Otylii i Wincentego. W bezpiece dochrapał się stanowiska wicedyrektora Departamentu Śledczego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego i stopnia pułkownika. Ojciec Wincenty został zabity z wyroku Polskiego Państwa Podziemnego 31 maja 1946 r. w Kmiczynie na Lubelszczyźnie, gdzie jako przedstawiciel nowej komunistycznej władzy przeprowadzał reformę rolną i agitował za referendum ludowym. Wtedy wyroki śmierci wydano również na Adama i jego brata Edwarda, nie zostały one jednak wykonane. Adam miał jeszcze dwie siostry: Wandę i Henrykę Umer - również komunistyczne działaczki PPR. Już w czasie studiów Adam Umer wstąpił do Komunistycznego Związku Młodzieży Zachodniej Ukrainy, co po 1944 r. zaprowadziło go - w sposób dla funkcjonariuszy komunistycznych naturalny - do PPR i PZPR. Przed wojną był zaangażowany w zamachy na urzędników państwowych II Rzeczpospolitej, żołnierzy i oficerów Wojska Polskiego. Nie trzeba chyba dodawać, że była to działalność jednoznacznie antypolska. KIELCE - PROWOKACJA SOWIECKA POGROM UBECKI A NIE KIELECKI POLACY TO ANTYSEMICI MORDERCY ŻYDÓW Kiedy we wrześniu 1939 r. Tomaszów Lubelski, gdzie mieszkał, zajęła armia sowiecka, Adam Humer mógł ujawnić się i oficjalnie wystąpić jako wróg Polski. Aby swoim kolegom-komunistom pomóc obalić "pańską, burżuazyjną Polskę", razem z innymi członkami KZMZU zorganizował Powiatowy Komitet Rewolucyjny i został jego wiceprzewodniczącym. Po wyjeździe w połowie października 1939 r. do Lwowa wstąpił na kurs prawa na Uniwersytecie Lwowskim, gdzie został "brygadierem grupy propagandowej". Od marca 1941 r. członek Wszechzwiązkowego Leninowskiego Związku Młodzieży Komunistycznej we Lwowie. Po powrocie do Tomaszowa Lubelskiego ukrywał się, a z chwilą sowieckiego "wyzwolenia" w 1944 r. organizował terenowe Rady Narodowe. W jednej z nich - Powiatowej Radzie Narodowej w Tomaszowie Lubelskim - został kierownikiem Wydziału Propagandy i Informacji. W Tomaszowie Lubelskim również - 12 września 1944 r. - rozpoczął "służbę" w bezpiece. Wtedy jeszcze używał rodzinnego nazwiska Umer. W tomaszowskim UB pracował razem ze wspomnianym młodszym bratem Edwardem Umerem. Walczyli z "bandami", czyli Podziemiem Niepodległościowym. Po nieudanym zamachu podziemia na ich szefa - Aleksandra Żebrunia, Umerowie przenieśli się do Lublina. Tu też zwalczali "bandy". Od września 1944 r. do lutego 1945 r. Adam Umer był kierownikiem sekcji śledczej Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Lublinie. Potem bracia przenieśli się do Warszawy. Obaj, jako wybitni specjaliści od łamania kręgosłupów, bez trudu znaleźli pracę w centrali resortów siłowych. Edward Umer trafił do Informacji Wojskowej, Adam Umer do Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Wtedy, zapewne po to, aby zmylić trop zamachowców, do nazwiska dodał sobie "H" i został Humerem. W stolicy dochrapał się stanowiska wicedyrektora Departamentu Śledczego MBP. Nie prowadził wyłącznie pracy "biurowej", czyli przesłuchań. Prócz zwalczania "reakcyjnego podziemia" był obecny np. podczas tzw. POGROMU KIELECKIEGO w lipcu 1946 r. - prowokacji sowieckich służb specjalnych mającej pokazać światu, że POLACY TO ANTYSEMICI, MORDERCY ŻYDÓW. Józef Dusza, podpułkownik UB, tak zeznawał o stalinowskich metodach śledczych: "Od chwili, gdy zacząłem pracować na Mokotowie, zetknąłem się z faktami bicia więźniów. (...) Tych metod nauczyłem się od swych przełożonych, którzy sami bili więźniów. Przychodzili oni w czasie przesłuchań i sami bili oraz dawali nam polecenia bicia więźniów. Byli to między innymi Różański, Czaplicki, Humer, Serkowski, Imiołek vel Śliwa i wielu innych, których nazwisk nie pamiętam. Były wypadki, których dokładnie nie pamiętam, że już na Koszykowej przywożono pobitych więźniów. Wszyscy oficerowie śledczy stosowali w różnych fazach i różnych rozmiarach niedozwolone metody. Taka była atmosfera i takie nastawienie otrzymywaliśmy od swoich przełożonych". Żyjący do dziś w Warszawie Wiktor Leszkowicz, w stalinizmie wicedyrektor Departamentu Śledczego MBP, podpułkownik bezpieki, podczas procesu Humera w III RP zeznawał jako świadek. Leszkowicz potwierdzał, że pamięta swojego przełożonego, ale pytany o konkretne sprawy i rozkazy, dostawał amnezji. Żadnych metod śledczych stosowanych przez Humera i wymaganych przez niego wobec podwładnych nie kojarzył. Czyli, innymi słowy, Leszkowicz nie miał pojęcia, co działo się w jego pracy, a więc w areszcie śledczym MBP przy ul. Rakowieckiej w Warszawie. Katowany w śledztwie as polskiego lotnictwa, Stanisław Skalski, zapamiętał: "Wszedł z różnego kalibru gumami major Szymański. Midro, Szymański, Serkowski i Humer znęcali się nade mną. Bity od pięt do głowy straciłem poczucie czasu. Nagi znalazłem się w odchodach karceru". ADAM DOBOSZYŃSKI Adam Humer prowadził również sprawę narodowca Adama Doboszyńskiego. Potem zeznawał przeciwko niemu przed stalinowskim sądem, potwierdzając, że "osobiście przesłuchiwał" oskarżonego. Stwierdził, że Doboszyński początkowo "był arogancki i odmawiał zeznań", ale w końcu, przytłoczony wiedzą i dociekliwością śledczych, musiał powiedzieć prawdę. Po przyznaniu się do winy Doboszyński miał się zwierzyć Humerowi: "Jestem szczęśliwy, że mogę po tylu latach zrzucić nareszcie ten kamień z serca, zrzucić z siebie tę zmorę, która mnie dręczyła przez szereg lat". Przed sądem Doboszyński mówił co innego, tak relacjonując swoje śledztwo nadzorowane przez Humera: "Przyszedł moment, że władze śledcze wysunęły zarzut mojej współpracy z wywiadem niemieckim, jak wnioskowałem, opierając się na fałszywych zeznaniach Kowalewskiego ["agent celny", czyli kapuś w celi - TP]. Przez dłuższy czas opierałem się i nie chciałem się przyznać do tego faktu, który nie jest prawdą. W miarę moich rozmów z oficerami śledczymi przekonałem się, że władze śledcze mają całą koncepcję mojej współpracy. [...] Walczyłem dalej. Wtedy rozpoczęła się na mnie presja fizyczna [...] 4 doby byłem bity i męczony bez przerwy. [...] Po tych 4 dobach widząc, że wyjdę z tych męczarni w najlepszym dla mnie razie ze zdrowiem zrujnowanym tak, że nawet wyrok uniewinniający będzie dla mnie bez wartości [...] postanowiłem przyznać się do czynów niepopełnionych. [...] Śledztwo trwało przez dwa lata. Musiałem brnąć dalej i komponować, bo byłem zagrożony w każdej chwili tym, że ponownie zaczną się represje". Jadwiga Malkiewiczowa (siostra Doboszyńskiego, więziona na Mokotowie w ramach odpowiedzialności rodzinnej i bardzo brutalnie traktowana), w książce "Wspomnienia więzienne" napisała: "Widząc przed sobą mikrofony [na sali sądowej - TP], Adam wierzył, być może, że radio transmituje w całości jego słowa [przekazy radiowe, podobnie jak późniejszy stenogram z procesu, też zostały spreparowane - TP]". ODPOWIEDZIALNOŚCI NIE PONOSI Zwolniony ze stanowiska 31 grudnia 1954 r., z resortu 31 marca 1955 r. W piśmie płk Mikołaja Orechwy, dyrektora Departamentu Kadr i Szkolenia MBP/Komitetu do spraw Bezpieczeństwa Publicznego z 8 stycznia 1955 r. czytamy: "Ppłk Humer był długoletnim V-Dyrektorem Departamentu Śledczego w b. MBP i na nim ciąży odpowiedzialność za wadliwe metody w pracy oraz wszystkie braki tamtego odcinka. Jednak jak ustaliła Komisja wyłoniona przez Biuro Polityczne KC PZPR ppłk Humer za niedozwolone metody w śledztwie osobiście odpowiedzialności nie ponosi." Czyli sprawę zbrodni Adama Humera zamieciono pod dywan, a wiadomo, że nie tylko tolerował znęcanie się nad aresztowanymi, ale znęcał się nad nimi osobiście. Po zwolnieniu z bezpieki Humer został przeniesiony do Ministerstwa Rolnictwa, w którym pracował na stanowisku starszego radcy w Gabinecie Ministra. Szybko wrócił jednak do resortu (przemianowanego z UB na SB), pełniąc funkcję oficjalnego doradcy, specjalizującego się w zwalczaniu polskiego ruchu narodowego. Władze PRL odznaczyły go Krzyżem Kawalerskim i Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. Otrzymywał emeryturę dla zasłużonych, cieszył się przywilejami kombatanckimi. W 1992 r. został tymczasowo aresztowany, a dwa lata później skazany na dziewięć lat więzienia za wymuszanie zeznań torturami. Udowodniono mu udział w wielu przesłuchaniach, upokarzanie, głodzenie i torturowanie więźniów politycznych. Zeznająca na procesie szyfrantka AK Maria Hattowska zapamiętała, jak Humer kopał ją i bił nahajką zakończoną metalową kulką w krocze. Po 150 uderzeniach w nerki zmęczył się i oddał narzędzie innym, by bili ją dalej. W trakcie innego przesłuchania - zeznawała - zadzwonił telefon, Humer podniósł słuchawkę i powiedział, że nie wróci do domu na kolację, bo jest bardzo zajęty. Po chwili znów przystąpił do bicia. Będącą już w agonii dziewczynę cudem odratował lekarz. Oczywiście Humer utrzymywał, że w przesłuchaniu Hattowskiej nigdy nie brał udziału. W 1996 r., po apelacji złożonej przez obrońców, Sąd Wojewódzki w Warszawie (drugiej instancji) zmniejszył mu wyrok do siedmiu i pół roku więzienia. Okazało się, że zgodnie z kodeksem karnym z 1932 r., który obowiązywał również w latach 50., kiedy oskarżony popełnił zarzucane mu przestępstwa, jest to najwyższa kara, jaką mógł otrzymać. Dokumentalistka Alina Czerniakowska, która filmowała proces Adama Humera, wspomina: "Napluł mi na kamerę, mam taki kadr. Jak byli funkcjonariusze UB wychodzili z sądu, to ludzie ustawili się szpalerem i mówili o nich, że to są bandyci, łobuzy. Humer był cyniczny, machnął ręką, że jego to w ogóle nie obchodzi. Oskarżycielem posiłkowym była wtedy pani mec. Izabela Skorupkowa. Powiedziałam jej wtedy, może naiwnie, że w każdym z tych zbrodniarzy, Humerze i kolegach jest jakaś odrobina człowieczeństwa, że wiedzą, że robili źle. Ona mi odpowiedziała, że tam nikogo takiego nie ma, że oni są do szpiku kości zepsuci, że to są bandyci, którzy dziś zrobiliby to samo." Wyrok na Humera stał się potem precedensem w ściganiu zbrodni komunistycznych i zbrodni przeciwko ludzkości, które nie ulegają przedawnieniu. Jednak ten ubecki oprawca, jako jeden z nielicznych trafił - i to na moment - za kraty. Zmarł podczas przerwy w wykonywaniu kary w listopadzie 2001 r. w Warszawie. Tadeusz Płużański JULIAN KORNHAUSER - WIERSZ O ZABICIU DR KAHANE A poniżej wiersz Juliana Kornhausera, ojca Pierwszej Damy, teścia prezydenta Andrzeja Dudy. Julian Kornhauser - poeta, prozaik, krytyk literacki, znawca i tłumacz literatury serbo-chorwackiej, profesor Instytutu Filologii Słowiańskiej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jeden z czołowych reprezentantów poetyckiej Nowej Fali lat 70. W ramach projektu udostępnimy jego tom z 1978 roku pt. "Zjadacze kartofli". Od lat wiersz Juliana Kornhausera (prywatnie ojca Agaty Kornhauser - Dudy) opublikowany w zbiorze „Kamyk i cień” wpisuje się w komunistyczną narrację o rzekomo spontanicznym ataku polskiej ludności Kielc na ocalałych z Holokaustu Żydów. PROWOKACJA KIELECKA 1946 PODTRZYMYWANA DO DZISIAJ WIERSZ O ZABICIU DOKTORA KOHANE "A jacy to źli ludzie mieszczanie kielczanie, żeby pana swego, Seweryna Kahane, zabiliście, chłopi, kamieniami, sztachetami! Boże że go pożałuj i wszech synów Dawidowych iże tako marnie zeszli od nierównia swojego! Chciałci i jego bracia miła królowi służyć swą chorągiew mieć, ale żołnierze dali go zabić. Żołnierze, milicjanci, kieleccy rodzice świętości nie mieli, bezbronne dzieci zatłukli! Zabiwszy, ulicami powlekli, bić Żydów krzyczeli, Polacy, kielczanie jako psy kłamacze. Okrutność śmierci poznali, szkarady posłuchali, krwią splamili przyjacioły, na bruk ich wyrzucili. Bóg Polaków zamknięty w obozie, w baraku drży, gdy dzielni chłopcy z orzełkami na czapkach dobijają dziewczynki żydowskie, rurkami, na odlew" KRYTYKA LITERACKA UTWORU Utwór zapewne nie liryczny. Twarda dramatyczna epika, a jako taka powinna służyć faktom - prawdzie. Uogólnia zbrodniarzy "(...) kielczanie jako psy klamacze(..)." (...) zabiwszy, ulicami powlekli, bić Żydów krzyczeli(...)"."(...) A jacy to źli ludzie mieszczanie kielczanie, żeby pana swego Seweryna Kahane zabiliście, chłopi, kamieniami, sztachetami!(...)". Takie wersy przypominają Wisławę Szymborską, tu metaforycznie "(...) Lenin nowego człowieczeństwa Adam(...)". Ujmując ogólnie literacko formę, utwór nawet nie jest wierszem, lecz grafomańską prozą epicką w całości prezentującą "Kłamstwo kieleckie". zwieńczone atakiem na żołnierzy Podziemia Niepodległościowego, którzy nic wspólnego nie mieli z tzw. pogromem kieleckim. Tu cytat - "(...) Bóg Polaków zamknięty w obozie, w baraku drży, gdy dzielni chłopcy z orzełkami na czapkach dobijają dziewczynki żydowskie, rurkami, na odlew(...)". Nie jest to wiersz lecz proza. Zapewne autor miał na myśli prozę liryczną, lecz wyraźne jest tu naśladownictwo obrazoburczego "Malowanego ptaka" Jerzego Kosińskiego(Józefa Lewinkopfa), który w obliczu sławy autora stał się pierwszym atakiem na Polskę i Polaków. Zapoczątkował on serię ataków na Polskę obarczających Polków odpowiedzialnością za Holokaust, mord 3 milionów Żydów polskich Całej w wywiadzie dla "Rzeczypospolitej", w następnych publikacjach Jana Tomasza Grossa z Ireną Grudzińską - Gross, "Sąsiedzi", "Strach", "Złote żniwa", czy też "Jest taki piękny, słoneczny dzień" Barbary Engelking - Boni, żony esbeka Michała Boni TW "Znak", doradcy premiera w rządzie Donalda Tuska, który również donosił na Tadeusza Mazowieckiego. Jerzy Kosiński za ten fałsz historyczny zapłacił wysoką cenę. Popełnił samobójstwo, gdy okazało się, iż nie on jest autorem tego paszkwilu podszywającego się pod jego autorstwo za co wysko zaplacił figurantom literackim. Następna książka Jerzego Kosińskiego okazała się plagiatem "Kariery Nikodema Dyzmy" za co został wydalony z amerykańskiego Pen Clubu. Wydało się, iż Kosiński nie jest twórcą, oczywiście też nie literatem. W literaturze pięknej dozwolony jest mistycyzm liryczny, ale już nie kłamstwo historyczne naruszające czyjeś dobra, niezależnie od formy utworu. Takie przesłanie kłamstwa historycznego odzwierciedla "Wiersz o zabiciu dr Kohane". Jest paszkwilem na Polskie Państwo Podziemne, na Żołnierzy Niezłomnych (Wyklętych) ratujących życie również obywatelom polskim pochodzenia żydowskiego na przykładzie obozu koncentracyjnego w Holiszowie, gdzie Żołnierze Wyklęci wyzwolili z hitlerowskiej kaźni europejskie Żydówki z Polski narażając własne życie. Prowokacyjny tekst obrony kłamstwa kieleckiego przez autora Juliana Kornhausera jest w tej formie i treści aż nader oczywisty. Rzekomy pogrom Żydów w Kielcach był pogromem ubeckim i NKWD, jak wskazują badania i historyczne fakty. Uczynić z Polaków antysemitów i morderców usiłuje przede wszystkim propaganda komunistyczna i żydowskiego lobby w Stanach Zjednoczonych, żądającego od Polski 65 miliardów dolarów amerykańskich tytułem restytucji mienia żydowskiego. Owe żądania idą w parze z rabunkami prywatyzacyjnymi w Polsce w Warszawie dokonane pod przewodem Żydówki Hany Grundbaum vel Hanny Gronkiewicz -Waltz, wiceprzewodniczącej Platformy Obywatelskiej, obecnej wieloletniej prezydent Warszawy, której mąż za jej wiedzą ukradł kamienicę przy ul. Noakowskiego 16 w Warszawie wartości wielu milionów złotych. Żyd Julian Kornhauser - poeta, prozaik, krytyk literacki swoim tytułem "Wiersz o zabiciu dr Seweryna Kahane" zaprzecza przesłaniom polskiej literatury pięknej, a tym samym wplata się w krąg zajadłych wrogów Rzeczypospolitej Polskiej i nie może być uważany za polskiego poetę, prozaika, a do krytyka literackiego owa postać nie ma odniesienia. PREZYDENT ANDRZEJ DUDA O WIERSZU JULIANA KORNHAUSERA "WIERSZ O ZABICIU DR KAHANE" Wirtualna Polonia: Ceni pan twórczość swojego teścia Juliana Kornhausera? - Bardzo. WP: Zacytuje pan fragment jakiegoś jego wiersza? - Cicho, pusto, złoty świecznik błyszczy się jak oko lisa... WP: Na pewno dotarły do pana zarzuty o antypolski charakter jednego z jego utworów. - Nie jest to utwór antypolski. Uważam, że artysta ma prawo wyrażać swoje odczucia. ŻYDOM KOMUNISTOM NIE PRZESZKADZAŁO, ŻE ZGINĄ ICH RODACY WYZNAWCY MOZAIZMU Takie kłamstwo jest w Polsce karalne. Dzisiejsze badania pokazują aż nadto dobitnie, że nie zabijali Kielczanie. Ani nie organizowali tego pogromu. Winni są oni sami prowadząc politykę napędzania obywateli Izraelowi, który miał powstać w 1948 roku To już jest udowodnione. Kielczanie jak i polski rząd powinien założyć sprawę sądową. Szczególnie uderza to w Pana Prezydenta RP Andrzeja Dudę i jego małżonkę Agatę Kornhauser - Dudę. Stawia ją w sytuacji dwuznacznej. Jako żona prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej powinna się odnieść do takiego kłamstwa. Rzeczywiście stawia ją to w trudnej sytuacji. Albo opowie się po stronie prawdy, wówczas zaprzeczy własnemu ojcu, ale stanie w prawdzie i w obronie godności Polaków, albo po stronie kłamstwa. Milczenie w tej tak dramatycznej treści - kłamstwie nie mającego nic wspólnego z literaturą piękną nie przystoi Pierwszej Damie. Czy to jest znowu sterowane przez żydowską politykę? Synowie kłamstwa kręcą sami sobie bicz. Kto ich wpędza w te wszystkie kłamstwa? Znowu ten biedny naród żydowski daje się manipulować. Co oni robią z tymi ludźmi? Polska jest ostatnim krajem, który ich jeszcze toleruje. To że zrezygnowali z przeprowadzenia zamachu terrorystycznego podczas ŚDM powstrzymała chyba jedynie krucjata róźańcowa za ojczyznę. Inaczej byłaby to kropla przelewająca dzban. Jednak tą kroplą może być każde dalsze kłamstwo i oskarżenia rozpowszechniane w całym świecie. Żydzi powinni się otrząsnąć z tego swojego serwilizmu i totalitaryzmu. Wszak żyją w Polsce już tyle lat, że jakiś cień Prawdy powinien do ich umysłów już trafić. Opracował Aleksander Szumański krytyk literacki, dziennikarz niezależny akredytowany (USA) w Polsce w latach 2005 - 2012, - korespondent światowej prasy polonijnej, "Głos" Toronto, "Kurier" Chicago, "Wiadomości Polonijne" Jahannesburg, "Lwowskie Spotkania", "Dziennik Związkowy" Chicago, "Lwów i Kresy" Londyn, "Głos Kresowian" Warszawa, "Orzeł Biały" Lublin; "Wołanie z Wołynia" Łuck, "Radość wiary" Lwów, "Wołyń bliżej" Janów Lubelski, "Wici Polonijne" Tarnów - Warszawa; lata 2005 - 2012, "Warszawska Gazeta" Warszawa 2012 - 2015, "Nasza Polska" do 2015,"Nasz Dziennik" 2002, 2005. Aleksander Szumański, rocznik 1931, świadek historii ścigany i skazany na śmierć przez okupantów niemieckich. Kombatant - Osoba Represjonowana - zaświadczenie o uprawnieniach Kombatantów i Osób Represjonowanych nr B 18668/KT3621 Wiersz o zabiciu doktora Kahane A jacy to źli ludzie mieszczanie kielczanie, żeby pana swego, Seweryna Kahane, zabiliście, chłopi, kamieniami, sztachetami! Boże że go pożałuj i wszech synów Dawidowych iże tako marnie zeszli od nierównia swojego! Chciałci i jego bracia miła królowi służyć swą chorągiew mieć, ale żołnierze dali go zabić. Żołnierze, milicjanci, kieleccy rodzice świętości nie mieli, bezbronne dzieci zatłukli! Zabiwszy, ulicami powlekli, bić Żydów krzyczeli, Polacy, kielczanie jako psy kłamacze. Okrutność śmierci poznali, szkarady posłuchali, krwią splamili przyjacioły, na bruk ich wyrzucili. Bóg Polaków zamknięty w obozie, w baraku drży, gdy dzielni chłopcy z orzełkami na czapkach dobijają dziewczynki żydowskie, rurkami, na odlew. wiersz jest ogniwem cyklu Żydowska piosenka z tomu Kamyk i cień cyt. za: J. Kornhauser, Wiersze zebrane, pod red. A. Glenia i J. Kornhausera, Wydawnictwo WBPiCAK, Poznań 2016, s. 426 Mimo upływu ponad 70 lat trwają spory wokół pogromu Żydów w Kielcach. Zaczynają się od samej terminologii wydarzeń z 4 lipca 1946 r.: pogrom kielecki, tzw. pogrom, mord bandycki, wydarzenia kieleckie, zajścia antyżydowskie, prowokacja. [Artykuł ukazał się w POLITYCE w lipcu 2016 roku] Słownikowa definicja pogromem nazywa zbiorowe, gwałtowne wystąpienia jednej grupy ludności przeciw drugiej, wiążące się z prześladowaniem mniejszości narodowych i religijnych. W ich zakres wchodzą: zabójstwa, gwałty, pobicia, niszczenie dobytku, rabunek. Wydarzenia w Kielcach mieszczą się w definicji pogromu. Grupa atakowana była narodowości żydowskiej i przeciwko niej występowali Polacy (inna grupa ludności). Charakter wydarzeń opisuje przymiotnik „gwałtowny”, a w ich przebiegu znajdujemy rabunek, pobicia, zabójstwa. Terminologia jest tylko jednym z przykładów ilustrujących różnorodność opisów pogromu Żydów w Kielcach. Już w lipcu 1946 r. nie było zgodnej narracji o kieleckiej tragedii; działacze PPR obarczali odpowiedzialnością za nią swoich przeciwników politycznych. Środowiska oskarżane przez komunistów nie miały wątpliwości, że „pogrom był zorganizowany przez bezpiekę”. W PRL o pogromie nie pamiętano. Świadkowie żydowscy w większości wyjechali, a ich wspomnienia nie miały szansy na pojawienie się w komunistycznej rzeczywistości. Pamięć polska o pogromie miała charakter indywidualny, ukryty, nieobecny w przestrzeni publicznej. W prasie podziemnej i solidarnościowej ukazały się pojedyncze teksty poświęcone wydarzeniom z lipca 1946 r. Badania naukowców po 1989 r. wniosły wiele nowych ustaleń, mimo to w dalszym ciągu „pewne pytania muszą zostać bez odpowiedzi, gdyż materiał dowodowy nie pozwala formułować takich odpowiedzi w sposób pewny i jednoznaczny”. Takie zdanie zapisano w 2004 r. w uzasadnieniu o umorzeniu śledztwa w sprawie wydarzeń antyżydowskich. Prowadziła je Okręgowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Krakowie, która – jak dotąd – miała w największym stopniu dostęp do materiałów dotyczących tej sprawy. Według ustaleń komisji „wydarzenia kieleckie z dnia 4 lipca 1946 r. miały charakter spontaniczny i zaistniały wskutek nieszczęśliwego zbiegu kilku okoliczności natury historycznej i współczesnej”. Obecnie w historiografii, obok wspomnianej konkluzji śledztwa, istnieje kilka innych wyjaśnień pogromu. Dla części badaczy był on apogeum antysemityzmu po wojnie w Polsce. Dla innych przyczyny, przebieg i skala wydarzeń tylko w części zależały od antyżydowskich postaw Polaków, ważnym czynnikiem było również zachowanie władz. Działania podejmowane przez decydentów komunistycznych w Kielcach tłumaczą tylko antysemityzmem, tym wyjaśniają zarówno ich bierność, jak i aktywność milicjantów, żołnierzy w rabunku, biciu, mordowaniu. Inni postępowanie władz określają mianem prowokacji. Także w tej kwestii istnieją różne interpretacje. Obok twierdzenia, że komuniści sprowokowali pogrom, w innym ujęciu za prowokację uznaje się tylko te podejmowane przez władze działania, które służyły eskalacji wydarzeń. W historiografii istnieją także wyjaśnienia, w których połączono zróżnicowane czynniki: udział wojska i milicji, rabunek, mit mordu rytualnego. W tym przypadku kwestia celowej prowokacji ze strony władz nie jest brana pod uwagę, a antysemityzm jest zbyt wąskim pojęciem dla zrozumienia wydarzeń. Jeszcze inną propozycją badawczą jest wskazanie antysemityzmu i zachowania władz jako zasadniczych przyczyn decydujących o skali, przebiegu kieleckiej tragedii. Pierwsze, pod względem chronologii, zagadnienie, wokół którego pojawiają się wątpliwości, dotyczy zniknięcia 8-letniego Henryka Błaszczyka. 1 lipca 1946 r. chłopiec nie wrócił do domu. Po jego powrocie, trzy dni później, pojawiła się informacja, że był porwany przez Żydów. Złożenie zeznań na komisariacie MO spowodowało rozpoczęcie dochodzenia, wysłanie milicyjnych patroli do budynku na ul. Planty, w którym mieszkali Żydzi, aresztowanie jednego z nich, zbieranie się tłumu. Wątpliwości, które pojawiają się w tym momencie, dotyczą przede wszystkim kilku wersji wydarzeń podawanych przez chłopca, manipulacji wokół jego zeznań spisanych, w czasie trwania pogromu, w budynku WUBP. Dostępny historykom materiał źródłowy pozwala przyjąć, że zniknięcie małego Błaszczyka było spowodowane jego wyjazdem do znajomych rodziny mieszkających w wiosce pod Kielcami. Analiza najwcześniejszych dokumentów wyklucza tezę o zamierzonym przez kogoś przetrzymywaniu chłopca. Co więcej, pierwsze udzielane przez niego wyjaśnienia nie dotyczą Żydów. Odpowiedzialnym za jego porwanie jest „pan”, który otrzymuje narodowość żydowską dopiero w trakcie rozmowy z sąsiadami. Uznanie „pana” za Żyda było także wyborem chłopca, którego jeden z sąsiadów pytał też o „Cyganów”. Przekonanie, że „Żydzi i Cyganie” są odpowiedzialni za porywanie polskich dzieci, nie było wyjątkowe w tużpowojennej rzeczywistości. Niewyjaśnione pozostają jednak kwestie dotyczące interwencji dokonanych w zeznaniach chłopca przez przesłuchującego go funkcjonariusza WUBP. Miało to miejsce już w trakcie trwania pogromu, kiedy Henryk Błaszczyk został przejęty z rąk milicjantów przez UB. Dopiero wtedy pojawiają się kolejne wersje zniknięcia chłopca. W brudnopisie zeznań widać dopiski, sformułowania, których autorem nie mogło być ośmioletnie dziecko. Nie wiemy, dlaczego i w jakim stopniu funkcjonariusze UB tworzyli pośrednie wersje zeznań małego Błaszczyka. Kolejne zagadnienie to antysemityzm. Niektórzy badacze odrzucają zjawisko powojennej wrogości Polaków wobec Żydów. W opisie wydarzeń z 4 lipca 1946 r. koncentrują się na zachowaniu władz, tym tłumaczą przyczyny, przebieg i skalę pogromu. Dla innych badaczy antysemityzm jest kluczem do wyjaśnienia lipcowej tragedii. Jakiej odpowiedzi w tej kwestii udzielają źródła i prowadzone badania? Faktem jest wrogość wobec Żydów po wojnie w Polsce. Różne były jej przyczyny, różne przejawy: niechęć, agresja, także zabójstwa. Źródła jednoznacznie pokazują, że część żydowskich ofiar została zamordowana tylko dlatego, że były Żydami. W tych przypadkach powojenny bandytyzm, bieda, sytuacja polityczna nie wyjaśniają ich śmierci. Kielce nie były wolne od opisywanych zjawisk. One powodowały, że mieszkańcy miasta nie tylko uznali, że Żydzi porwali polskie dziecko, okazali również gotowość do rozprawienia się z nimi. Dokumenty odnotowują zachowania zwykłych ludzi w dniu pogromu: wrogie okrzyki wznoszone przeciwko Żydom, rabunek żydowskiego mienia, udział w biciu, mordowaniu, niezależnie od takich samych działań podejmowanych przez żołnierzy, milicjantów czy funkcjonariuszy UB. Marginalizacja antysemityzmu, wrogości wobec Żydów albo usunięcie tych zjawisk z opisu wydarzeń w Kielcach w żaden sposób nie pozwoli nam zrozumieć tej tragedii. Kolejną sporną sprawą jest zachowanie części władz w dniu pogromu. Najważniejszymi podmiotami są milicja, wojsko i Urząd Bezpieczeństwa Publicznego, z rozróżnieniem na decydentów i szeregowych funkcjonariuszy. Władze administracyjne i partyjne miasta pojawiają się w czasie wydarzeń, ale możliwość podejmowania przez nie decyzji w ówczesnej rzeczywistości była ograniczona. W lipcu 1946 r. szefem kieleckiego bezpieczeństwa był Władysław Sobczyński. Kontrowersje dotyczące jego osoby wynikają przede wszystkim ze zdumiewającej bierności, jaką zademonstrował w dniu pogromu. Źródła w różny sposób potwierdzają, że istniała możliwość wstrzymania mordowania Żydów przy ul. Planty, gdyby Sobczyński podjął działania. W historiografii brak aktywności kierownika WUBP tłumaczony jest brakiem wykształcenia, zaskoczeniem, antysemityzmem, ale także jest opisywany jako świadoma decyzja podporządkowana celom politycznym. Po 1989 r. dowiedzieliśmy się nieco więcej na temat Sobczyńskiego. Elementem biografii tego przedwojennego komunisty były kursy NKWD na terenie ZSRR, gdzie szkolenie obejmowało zagadnienia wywiadowcze, operacyjne, polityczne. Uznawany był za zdolnego kursanta. Po przerzuceniu do Polski pracował na stanowiskach kierowniczych w urzędach bezpieczeństwa w Rzeszowie i w Kielcach. Dał się poznać jako osoba stanowcza, ordynarna, pozbawiona skrupułów moralnych, niemająca oporu wobec komunistycznych metod rozprawiania się z politycznym przeciwnikiem, korzystająca z przywilejów władzy. Ciążyły na nim oskarżenia o udział w mordowaniu Żydów w czasie wojny, na jego rozkaz rozstrzelano ukraińskich więźniów w Rzeszowie. Aresztowanie i proces po pogromie w Kielcach nie zaszkodziły mu w dalszej karierze w strukturach MBP i MON. W politycznej rzeczywistości, w której poruszał się Sobczyński, nakazane było „tępienie wystąpień antysemickich”, zgodnie z rozkazem wydanym latem 1945 r. przez ministra bezpieczeństwa publicznego Stanisława Radkiewicza. Zarządzenie to wyraźnie pokazywało, jak postępować w takich przypadkach. Można stwierdzić, że w lipcu 1946 r. Sobczyński był przygotowany zarówno teoretycznie, jak i praktycznie do podjęcia konkretnych działań w momencie, kiedy doszło do pogromu. Wiedział także, że zjawisko wrogości wobec Żydów było niekiedy instrumentalnie traktowane przez komunistów, np. do dyskredytacji wrogów politycznych. Wszystko to wskazuje, że w sprawie zachowania Sobczyńskiego istnieje obszar dla zróżnicowanej interpretacji. Co do wojska, to w dniu pogromu w Kielcach znajdowała się wystarczająca liczba żołnierzy potrzebnych do uśmierzenia zamieszek. Potwierdzony jest fakt udziału żołnierzy w biciu, rabowaniu i mordowaniu Żydów, niewiele natomiast wiemy o rozkazach wydanych przez dowódców poszczególnych jednostek. Najwcześniejsze relacje żydowskich mieszkańców domu przy ul. Planty pokazują, że gromadzenie się tłumu było spowodowane działaniami podjętymi przez milicję, jednak o rozpoczęciu pogromu zadecydowało przybycie i działania żołnierzy. Niewątpliwie część zachowań wojska miała swoje źródło w antysemityzmie, część wymyka się jednak takiemu wyjaśnieniu: decyzja o rozbrojeniu Żydów, zorganizowany atak na żydowskich mieszkańców domu przy ul. Planty, zastrzelenie przez oficerów przewodniczącego Wojewódzkiego Komitetu Żydów w Kielcach – Seweryna Kahane. Był to mord dokonany z zimną krwią w momencie, kiedy Kahane dzwonił po pomoc. W jednej z relacji mieszkanka domu przy ul. Planty opowiada o żołnierzach, którzy po zrzuceniu mundurów zaczęli strzelać z okien budynku. Osoby stojące na zewnątrz jednoznacznie odbierały to jako atak ze strony Żydów, służący eskalacji wydarzeń. Wątek ten nie został jednak jednoznacznie wyjaśniony. Materiał źródłowy prezentuje mocno zróżnicowaną informację na ten temat, często uwikłaną w postawę obronną, np. raporty autorstwa milicjantów czy wojskowych. W przypadku wojska i działań podejmowanych przez poszczególne jednostki wątpliwości budzi zachowanie dowódców. Z jednej strony znajdujemy w źródłach zapis o nieradzeniu sobie z sytuacją, z drugiej – wydawano konkretne rozkazy. Trudno bowiem przyjąć, że np. rozbrojenie Żydów czy zamordowanie Kahanego były samowolą żołnierzy. W takim scenariuszu bardziej mieszczą się zachowania wykorzystujące sytuację, np. rabunek. Decyzja podjęta przez jednego z dowódców około południa (strzał w górę) wyraźnie pokazała możliwość zapanowania nad tłumem. Należy również odnotować, że w czasie pogromu dwaj najważniejsi decydenci komunikowali się z sobą. Według relacji jednego z pracowników WUBP mjr Sobczyński nie tylko spotkał się z dowodzącym wojskiem płk. Kupszą, byli oni także świadkami pogromowych wydarzeń, na które nie reagowali. Nowy materiał źródłowy pozwala zajrzeć w życiorysy lokalnych dowódców wojskowych. Płk Stanisław Kupsza był doświadczonym oficerem, z 20-letnim stażem. Podobnie ppłk Włodzimierz Dembowski, od marca 1946 r. dowódca Wojsk Bezpieczeństwa Wewnętrznego na terenie województwa kieleckiego. Obaj byli oficerami Armii Czerwonej. W przypadku wojska również istnieje obszar dla zróżnicowanej interpretacji. Wracają pytania o rolę doradców rosyjskich, dowódców Armii Czerwonej. Faktem jest, że to w ich ręku spoczywało kierownictwo najważniejszych jednostek wojskowych w dniu pogromu. Ale wciąż niewiele wiemy np. o Stanisławie Markiewiczu, wojskowym komendancie miasta, którego postać i podejmowane decyzje są znaczące na początku pogromu. Doradcy sowieccy byli obecni także w strukturach kieleckiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. Materiał źródłowy wspomina o działaniach doradców i dowódców rosyjskich w czasie pogromu, natomiast nie ma żadnych informacji na ten temat w dokumentach dotyczących zaginięcia małego Błaszczyka, zgłoszenia tego faktu na milicję, decyzji podejmowanych przez kierownictwo MO. Wiele pytań ma swoje źródło w dacie pogromu. Kilka dni wcześniej, 30 czerwca 1946 r., w Polsce odbyło się referendum, które było próbą generalną dla komunistów przed wyborami (czytaj s. 54). Nasilenie represji, powszechne przekonanie o sfałszowaniu wyników wyborów były przyczyną napiętej sytuacji politycznej. W takim momencie pogrom postrzegano jako próbę odciągnięcia uwagi od wydarzeń znaczących dla przyszłości Polski. Tego typu wnioskowanie, zapisane w ówczesnych relacjach, obecne jest także we współczesnej historiografii. Istniejący materiał źródłowy nie pozwala jednak przyjąć tezy o wcześniejszym przygotowaniu pogromu. Możemy stwierdzić, że działania podejmowane przez decydentów w czasie trwania pogromu służyły eskalacji wydarzeń, ale hipotezą jest stwierdzenie, że stała za nimi motywacja polityczna. Wątpliwości i różnorodność interpretacji mają swoje źródło także w tym, że część dokumentów dotyczących pogromu została zniszczona. Jednak i bez tego można przyjąć, że w największym stopniu o przyczynach, przebiegu i skali pogromu decydowały: antysemityzm, wrogość wobec Żydów i zachowanie władz, albo: zachowanie władz i antysemityzm, a także wrogość wobec Żydów. Możemy spierać się o interpretacje wokół wydarzeń z 4 lipca 1946 r., warto jednak pamiętać zdanie, które kończyło pierwszą wydaną w Polsce książkę na ten temat: „pogrom kielecki jest przede wszystkim mordem ponad czterdziestu niewinnych osób”. *** Kielce, 4 lipca 1946 r. • Od 1 lipca ojciec poszukuje 8-letniego Henia Błaszczyka. • Po odnalezieniu chłopca rozchodzi się po mieście plotka o jego porwaniu i uwięzieniu przez Żydów w domu przy ul. Planty 7, gdzie mieścił się tzw. Komitet Żydowski. • Od godz. 9 przed tym domem gromadzi się tłum. Przybywają funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa, a następnie wojsko. Wchodzą do budynku, rozbrajają Żydów i strzelają do nich. • Przy ul. Planty 7 Żydzi i ludzie wyglądający na Żydów są atakowani, zabijani łomami i kamieniami. Milicjanci i żołnierze uczestniczą w mordowaniu. • Wczesnym popołudniem robotnicy z Huty Ludwików wdzierają się do budynków. Rozpoczyna się kolejny etap pogromu. • Na dworcu i w pociągach cywile z pomocą kolejarzy wyszukują żydowskie ofiary. • Dowódcy wojskowi i wyżsi funkcjonariusze UB działają nieudolnie i bezskutecznie. • O godz. 16 przybywa spod Warszawy oddział wojska, który opanowuje sytuację. • Bilans pogromu: 42 ofiary śmiertelne. Źródło: MHŻP *** Wiersz o zabiciu doktora Kahane JULIAN KORNHAUSER A jacy to źli ludzie mieszczanie kielczanie, Żeby pana swego, Seweryna Kahane, Zabiliście, chłopi, kamieniami, sztachetami! Boże że go pożałuj i wszech synów Dawidowych Iże tako marnie zeszli od nierównia swojego! Chciałci i jego bracia miła królowi służyć Swą chorągiew mieć, ale żołnierze dali go zabić. Żołnierze, milicjanci, kieleccy rodzice Świętości nie mieli, bezbronne dzieci zatłukli! Zabiwszy, ulicami powlekli, bić Żydów krzyczeli, Polacy, kielczanie jako psy kłamacze. Okrutność śmierci poznali, szkarady posłuchali, Krwią splamili przyjacioły, na bruk ich wyrzucili. Bóg Polaków zamknięty w obozie, w baraku Drży, gdy dzielni chłopcy z orzełkami na czapkach Dobijają dziewczynki żydowskie, rurkami, na odlew. Z tomiku „Kamień i cień”, 1996 r. (Wydawnictwo a5 Poznań) Myśl Polska której redaktorem naczelnym jest Jan Engelgard w związku z przewrotem na Ukrainie opublikowała artykuł syjonisty żydowskiego Dawida Adelmana. Ja też jestem przeciwko Juncie Kijowskiej ale nie każdy kto ją krytykuje jest przez mnie uznawany za autorytet i przyjaciela tak jest i w tym przypadku bo Adelman to syjonista i nie obchodzi mnie jego opinia i jemu że teksty takich osobników należy drukować tylko po to by pokazywać że to czarne charaktery i nie należy robić autorytetów ani politycznych ani moralnych. Piszący po rosyjsku izraelski autor Dawid Adelman zastanawia się – dlaczego żydowscy liberałowie (i nie tylko żydowscy), walczący o swoje ideały na całym świecie, piętnujący ksenofobię, antysemityzm, nacjonalizm i walczący o prawa kobiet, mniejszości seksualnych itp. – w przypadku Ukrainy tolerują to, co gdzie indziej zwalczają. Dlaczego są skłonni krzyczeć razem z banderowcami „Sława Ukarini…”. Oto co pisze o tym Adelman: Gdy liberalizm, w imię zaspokojenia bieżących potrzeb, gotów jest sprzymierzyć się z różnymi obrzydliwymi indywiduami, które na ogół nie zgadzają się z liberalną agendą, inaczej jak „liberalizmem zastosowanym [użytym, wykorzystanym] do podłości” nazwać go nie można. W twórczości Sałtykowa-Szczedrina jest taka bajka pod tytułem „Liberał”. Napisana 130 lat temu, nadal nie straciła na aktualności. Zwłaszcza, gdy chodzi o liberałów szczególnego rodzaju. Przypomnę, że bohater bajki – to liberał, który ponadto jest taki szczery, że jeszcze nikt nawet słowa nie wymówi, a on już na całe gardło wrzeszczy: „Ach, panowie, panowie, co wy robicie! Przecież sami siebie doprowadzacie do zguby!” I ten liberał owładnięty jest szlachetnymi, namiętnymi i wzniosłymi ideami, ale nigdy i niczego nie domagał się za wszelką cenę, zawsze ograniczał się do „o ile to tylko możliwe”. Potem jego liberalizm został zredukowany do „choćby cokolwiek", a następnie zszedł do poziomu „liberalizmu upodlonego” [„liberalizmu zastosowanego [użytego, wykorzystanego] do podłości”. Gdy liberalizm, w imię zaspokojenia bieżących praktycznych potrzeb, gotów jest sprzymierzyć się z różnymi obrzydliwymi indywiduami, które na ogół nie zgadzają się z liberalną agendą, inaczej jak "liberalizmem zastosowanym [użytym, wykorzystanym] do podłości" nazwać go nie można. Dziękuję Michaiłowi Jewgorowiczowi za precyzyjną definicję. Na jakie rzeczy [podłości] liberałowie są gotowi zamknąć oczy, jeśli chodzi o rząd wyłoniony przez zwycięski Majdan? Przyjrzyjmy się głównym punktom ideologii liberalnej. O stosunku do nacjonalizmu, ksenofobii, antysemityzmu – tu nawet nie ma potrzeby mówić. Niektórzy izraelscy rosyjsko-języczni lewicowcy, którzy nie lubią żadnego nacjonalizmu, którzy nawet ultraprawicową [izraelską organizację] „Szałom Achszaw” ("Pokój Teraz") gotowi są zaliczać do złych etnicznych pająków na maskaradzie liberalnych motyli, jednocześnie z uwielbieniem odnoszą się do ukraińskiego nacjonalizmu i wykrzykują hasła banderowskie pod ukraińską ambasadą. Nie wspominam także o rewizji skutków II wojny światowej, o usprawiedliwianiu nazistowskich zbrodniarzy i gloryfikacji ich służalców. Spójrzmy na inne punkty liberalnego zbioru zasad. Wielokulturowość. Z jakiegoś powodu liberałowie, którzy gotowi są bronić praw językowych mniejszości narodowych na całym świecie, odmawiają jakichkolwiek praw rosyjsko-języcznej ludności Ukrainy. Liberalna gospodarka. Reżim Janukowycza był, oczywiście, oligarchiczny. Ale w porównaniu do tego, co wydarzyło się teraz, gdy na Ukrainie ostatecznie odrzucono wszelkie normy cywilizowanej działalności gospodarczej, nawet Wiktor Janukowycz wygląda jak sam Adam Smith. Oligarchowie. Na samym początku ostatniej ukraińskiej rewolucji liberałowie wspierający Majdan tłumaczyli swoje poparcie faktem, że reżim Janukowycza jest oligarchiczny – mówiono, że wszyscy oligarchowie stoją murem za Janukowyczem. Sądząc ze wszystkiego, co zaszło, to twierdze okazało się fałszywe: w szczególności kanały telewizyjne należące do oligarchów popierały Majdan. Ale nie o to chodzi, nie w tym sedno sprawy. Interesujące jest coś innego: dlaczego dziś, gdy Ukraina przekształciła się w oligokrację, gdy oligarchowie otrzymują nominacje na gubernatorów obwodów [województw), gdy król czekolady [Poroszenko] ma największą szansę zostać następnym prezydentem... Dlaczego ci sami liberałowie, którzy tak jakby byli przeciwko oligarchom, nie zmieniają swego stanowiska? Prawo do własności prywatnej, (święte?!) prawo własności. Nie tylko opozycjoniści, ale także przedstawiciele partii "Batkiwszczyna" i "UDAR" mówią, że sotnie [oddziały zbrojne aktywistów Euro-Majdanu] Majdanu dziś są wykorzystywane do wrogich przejęć i dzielenia [bezprawnego] cudzej własności. Prawa kobiet. Obecny wicepremier Aleksander Sycz, ze skrajnie prawicowej "Swobody", jest znany z projektu ustawy, zgodnie z którym aborcja powinna być zakazana, nawet w przypadku gwałtu. Aleksander Sycz twierdził, że domniemanego gwałtu "nie można udowodnić", a kobieta "powinna prowadzić taki styl życia, który nie będzie grozić jej prawdopodobnym gwałtem. W szczególności nie powinna pić alkoholu w wątpliwym towarzystwie". Dlaczego liberalne feministki, które są znane ze swojej traktowanej bardzo serio bezkompromisowości, w żaden sposób nie reagują na wypowiedzi takich przedstawicieli ukraińskiego rządu? Homofobia. Pełniący obowiązki prezydenta Aleksander Turczynow (jest on jednoczesnie kaznodzieją Baptystów) jest znany ze swoich wypowiedzi przeciwko społeczności LGBT. [gejom i lesbijkom, mówiąc w skrócie]. "Jeśli człowiek ma normalne poglądy, można zawiesić na nim etykietkę konserwatysty. A tych, którzy używają narkotyków lub są zwolennikami sodomii, nazywa się ludźmi postępowymi. Jednak wszystko to jest perwersja [zboczenie]" – mówił Turczynow w 2007 roku. I od tego czasu jego poglądy nie zmieniły się. A za poprzednie wypowiedzi nie przeprosił. Partia Tiahniyboka "Swoboda" wchodzi w skład rządu i koalicji rządzącej. Ale jeden z posłów tej partii w parlamencie, Jurij Sirotiuk, w 2012 r. nazwał pierwszą paradę gejów w Kijowie "aktem agresji przeciwko Ukrainie". "Niedawna fala przemocy wobec ukraińskich homoseksualistów pokazała, jak trudna stała się sytuacja dla działaczy LGBT na Ukrainie. W styczniu i lutym skrajnie prawicowi rewolucyjni bojownicy pięć razy zaatakowali słynny klub gejowski. Jego właściciele nie chcieli nagłośnienia tej histori w przestrzeni publicznej, obawiając się kolejnych ataków, oskarżeń o "brak patriotyzmu" i przynależności do obozu "kremlowskich prowokatorów". Więc po prostu zamknęli swój lokal. Znajdujących się w pobliżu modnych sklepów nikt nie tknął nawet palcem" – pisze Maksym Eristawi w “The New Republic”. Nasi liberałowie znani są ze swojej ostrej krytyki rosyjskiej homofobii. Ale z jakiejś przyczyny o wiele bardziej przerażający wzrost homofobii na Ukrainie ich nie niepokoi. Mógłbym wymienić jeszcze o wiele więcej elementów ideologii liberalnej, które zostały sprzedane przez część liberałów w celu wspierania nowych władz ukraińskich. Ale znacznie straszniejsze jest to, co się stało tutaj [w Izraelu] z ich liberalizmem. Nagle okazało się, że liczni rosyjsko-języczni liberałowie Izraela, którzy przez wiele lat krytykowali media pracujące w języku rosyjskim za brak wolności słowa, brak pluralizmu, brak tolerancji dla opinii innych... sami są absolutnie totalitarni i nietolerancyjni. Piszą donosy, jeśli któryś z autorów, nawet nie w oficjalnych mediach, lecz w Facebook lub LiveJournal wyraża stanowisko odmienne od ich "Hura!" i "Niech żyje!". Oni żądają cenzury i zwolnień [inaczej myślących] z pracy. Wszędzie wyszukają szpiegów i namiętnie demaskują ich w słownych potyczkach toczonych w internetowych sieciach społecznych. Wszystko to odbywa się w ramach walki z tyranią Putina? Ależ tego typu izraelscy liberałowie są gorsi od Putina. Putin utrzymał istnienie prasy opozycyjnej. Przynajmniej niektóre media [opozycyjne]: "Deszcz", "Nowa Gazeta", "Echo Moskwy" – istnieją ("Echo", w ogólności, egzystuje za pieniądze Gazpromu). Pozostawił, chociaż mógłby zamknąć. A ci towarzysze, sądząc po zachowaniu się w stosunku do kwestii ukraińskiej, gdyby mieli władzę – zamknęliby jakąkolwiek możliwość wyrażenia opinii odmiennych od ich własnych. Dawid Adelman Tłumaczenie: W. Tokarczuk Dawid Adelman urodził się w 1968 roku w Mołdawii. W 1996 roku wyemigrował do Izraela z Uzbekistanu. Przed repatriacją był wykładowcą akademickim w szkole, Instytucie Kształcenia Nauczycieli na uniwersytecie państwowym w mieście Buchara. Od 1998 roku pracuje w dziedzinie technologii politycznych. Jeden z założycieli i liderów "Leadership 2000" (1998-2001) – seminariów treningu rozwoju umiejętności przywódczych. W latach 1999 i 2001 pracował w sztabie wyborczym Ehuda Baraka. W latach 2000-2003 pracował w organizacji obrony praw człowieka "Yadid", zajmował się demaskowanem oszustw, świadczeniem pomocy prawnej na rzecz ludności i promowaniem socjalnych projektów prawnych. W 2003 roku współpracował z wyborczym sztabem Ariela Szarona. W latach 2004-2005 był parlamentarnym asystentem i doradcą przewodniczącego partii "Alia" Michaela Nudelmana. W latach 2005-2008 zajmował stanowisko sekretarza prasowego partii "Kadima". W charakterze konsultanta politycznego i lobbysty pracował w kampanii wyborczej na Ukrainie i w innych byłych republikach radzieckich, świadczył usługi doradcze na rzecz podmiotów politycznych i gospodarczych w Stanach Zjednoczonych, Francji i RPA. Jest jednym z najbardziej popularnych blogów piszących w języku rosyjskim w Izraelu. Za walkę z korupcją otrzymał nagrodę organizacji obrony praw człowieka OMEC. za:Myśl Polska Julian Kornhauser Kamyk i cień EAN/ISBN: 9788385568254 ISBN: 83-85568-25-5 liczba stron: 56 format: 148x210 mm oprawa: broszurowa rok wydania: 1996 wydanie: I W centrum zainteresowania poezji Juliana Kornhausera była dotąd opresyjna rzeczywistość, dodajmy - rzeczywistość społeczno-polityczna. W zbiorach wierszy Kamyk i cień (Biblioteka Poetycka Wydawnictwa a5 pod redakcją Ryszarda Krynickiego, tom 27, Poznań 1996) oraz Było minęło (Wydawnictwo Nowy Świat, Warszawa 2001) poeta od tego, co dzieje się na jego oczach, oddziela to, co się stało i się nie i cień przynosi 30 wierszy i znakomity poemat Niebo nad górami, poświęcony pamięci malarza Andrzeja Wróblewskiego (1927-1957). Wiersze, które znalazły się w cyklu tytułowym oraz w cyklu Żydowska piosenka, odsyłają do wydanej w 1995 roku opowieści Kornhausera Dom, sen i gry dziecięce. Kornhauser nie kreśli jednak w swoich utworach obrazu utraconej Arkadii, beztroskiego dzieciństwa, niczego nie łagodzi, nie upiększa. Jak się wydaje, nie ma najmniejszej ochoty cokolwiek łagodzić czy upiększać. Dlatego też tragizmu autora Procesu i Zamku nie kwestionuje piosenkowy rytm i rym poświęconego mu wiersza Kafka, podobnie jak brutalności Wiersza o zabiciu doktora Kahane, którego tematem jest pogrom kielecki sprzed pół wieku, nie tonuje wcale stylizacja na Pieśń o zabiciu Andrzeja Tęczyńskiego z XV wieku: A jacy to źli ludzie mieszczanie kielczanie, żeby pana swego, Seweryna Kahane, zabiliście, chłopi, kamieniami, sztachetami! [...] Bóg Polaków zamknięty w obozie, w baraku drży, gdy dzielni chłopcy z orzełkami na czapkach dobijają dziewczynki żydowskie, rurkami, na odlew. W Kamyku i cieniu znalazły się wiersze o tekturowym pudełku, o ołówku, o kamyku, który po latach okazał się pokrytym mchem głazem. Konkretność tych wierszy wyraża się także poprzez jasno określoną sytuację liryczną, wyraźne sprecyzowanie adresata utworu, ale przede wszystkim dzięki językowi: silnie nacechowanej żywej mowie. Poeta nie boi się języka konwersacyjnego, potocznego. Zapewne dzięki temu może teraz tak dobitnie rozliczyć się z młodością, z prawdą i legendą pokolenia. Myślę tu o wierszu Bat, w którym jako motto umieścił partyjne hasło z marca 1968 roku: "Syjoniści do Syjonu!", ale także o utworze Naród, kończącym się proroczo: "Wolny w granicach, / wierny zasadom / tańczy nieprzytomnie na gruzach epoki". Nie szczędzi czytelnikowi gorzkich słów. Prawda tej liryki kłuje w oczy, jest - by tak powiedzieć - prawdą niepopularną, ale jest prawdą. Każdy poeta się zmienia. Julian Kornhauser też. I rzecz nie tylko w tym, że zmieniając się, staje się lepszym, lecz w tym, że staje się innym. Bibliografia: Drzewucki Janusz: Poetyckie zwroty i powroty. Plus Minus 1997 nr 6 s. 19 Lisowski Krzysztof: Sytuacje, przedmioty, obrazy. Dekada Literacka 1997 nr 2/3 s. 16 Lisowski Krzysztof: Sytuacje, przedmioty, obrazy. List Oceaniczny 1997 nr 47 s. 2 Michałowski Piotr: Rozwiązywanie czasu. Kwartalnik Artystyczny 1997 nr 3 s. 120-123 Szałasta-Rogowska Bożena: Dziecko, czas, śmierć. Śląsk 1997 nr 6 s. 76 Szaruga Leszek: Ponad sprzecznościami. Opcje 1997 nr 3 s. 115-116 Zawada Andrzej: Pamięć i doświadczenie. Nowe Książki 1997 nr 5 s. 17 Głosy, formy, światy. Warianty poezji nowoczesnej Autor: Piotr Michałowski Rok wydania: 2008 ISBN: 9788-242-0955-2; wyd. elektron.: 97883-242-1837-0 Liczba stron: 336 Format: A5 Okładka: miękka

julian kornhauser wiersz o zabiciu doktora kahane